Herkules w sztuce. Mitologia i wizja teatru z Mannheim.
Herkules – bohater mitologii. Syn ze zdrady wielkiego boga a z racji błędu ojca naznaczony jednym z najbardziej interesujących życiorysów. Napracował się w życiu. Nawalczył. Wierny w miłości. Niestety nie było mu dane długo wspominać w chwale swoich czynów, bo…
Herkules, historia z mitologii
Herkules, swoją drugą małżonkę – Dejanirę wywalczył sobie, zwyciężając boga rzecznego pod postacią węża. Niestety za zabójstwo jednego z gości weselnych, Herkules wraz z żoną udali się na wygnanie. Podczas wędrówki centaur Nessos chciał posiąść Dejanirę. Nie udało mu się to. Został zabity w w wyniku walki z Herkulesem. Zdążył jednak podarować Dejanirze swoją krew o mocy rzekomo przywracającej miłość męża i dającej żonie wyłączność na to uczucie. Herakles złupił miasto Eurytosa a jego córkę wziął w niewolę. Dziewczyna była powodem zazdrości Dejaniry o względy męża. Chcąc zachować jego miłość, nasączyła swoją szatę otrzymaną krwią i podarowała mężowi. Miłość nie powróciła. Krew okazała się trucizną powodującą męczarnie palącego się ciała. Herkules świadom zbliżającego się końca, spalił się na górze Ojte. Ze stosu wstępuje na Olimp, gdzie żyje wraz z bogami.
Szata Dejaniry, obok wielu innych określeń mitologicznych, funkcjonuje w języku i oznacza coś, co powoduje niekończące się cierpienia, ból, od którego nie można uciec.
Koniecznie zajrzyj, jeśli pasjonujesz się mitologią:
- Herkules w notatce Wikipedii
- Georg Friedrich Händel Hercules
- kilkadziesiąt filmów związanych z postacią Herkulesa
Zabrakło szczęścia do 100% odbioru…
Nie jestem pewna, czy mogę ocenić obiektywnie ten spektakl ze względu na warunki, w jakich go oglądałam. Pozwól, że Ci o nich napiszę celem usprawiedliwia się i jednocześnie przeproszę, za to co będzie dalej…
XXV Bydgoski Festiwal Operowy. Miałam zaszczyt bycia widzem 5 z 7 spektakli. Finałowy Hercules poza wrażeniami artystycznymi, przyniósł mi dyskomfort…
Po prawej mojej stronie siedziały dwie staruszki przyjaciółki, które opowiadały sobie o problemach z ntm (około 80! ma się pełne prawo, nie mam żalu). Z tyłu miałam kogoś, kto co chwilę kopał w mój fotel. Raczej nie był to adorator. Po lewej usiadła pani, która ani rusz (mimo szczupłej figury) nie mogła zmieścić się w swoim fotelu. Było mi niewygodnie i nie mogłam się skupić. Postaram się jednak wyłuskać z tych warunków recenzję wartą przeczytania…
Wszystko przez te kobiety, czyli śmierć na scenie
Wypada zacząć od gratulacji. Wiem z konferencji prasowej, że ugoszczenie Narodowego Teatru z Mannheim na deskach Opery Nova wiązało się z ogromem starań i zabiegów przygotowawczych. Oglądając sztukę zrozumiałam o co chodziło. Oprawa przedstawienia wymagała zorganizowania sceny na scenie. Co by nie powiedzieć, to olbrzymi niemiecki ośrodek sztuki. 1300 przedstawień rocznie i 35 premier w sezonie – to liczby robiące ogromne wrażenie. Doświadczenia, specjalizacji i zorganizowania – nie można Teatrowi zarzucić!
Klamra przedstawienia
Na samym początku dowiadujemy się skąd Dejanira ma słynną szatę. Jesteśmy wprowadzeni w akcję za pomocą tekstu i ilustracji muzycznej. Wielkie brawa dla Gości – muzyków z orkiestronu pod batutą Bernharda Forcka. Pasowała mi tonacja, zachęcająca do słuchania i będąca pięknym tłem dla głosów operowych, jakie usłyszałam. Ostatnia scena to aria kapłana i duet zakochanych, podobnie opisana tekstem. To było ciekawe doświadczenie czytać niemiecki tekst, słuchać śpiewu po angielsku a zrozumienie treści kontrolować na polskich tłumaczeniu.
Główni bohaterowie
Widzowie wychodzący z budynku Opery, podobnie jak ja, zwrócili uwagę na charakterystyczne wykonywanie samogłosek, artykułowanych wielokrotnie, najczęściej w scenach związanych z emocjami, żartem, dobrym humorem, kłótnią itp. Dla mnie majstersztyk i okazja do popisania się swoimi możliwościami. Dejanira w interpretacji Mary-Ellen Nesi jest postacią godną zapamiętania. Stęskniona żona, ogłupiała nieco w miłości i tęsknocie, pragnąca bliskości męża do tego stopnia, że plotki nieświadomie popychają ją do morderstwa. Naiwna, nie podejrzewała podstępu odrzucając zaloty centaura. Wielu gubiło się w mitologicznych intrygach, przy osłabieniu emocjonalnym wywołanym rozłąką – bohaterka wydaje się być usprawiedliwiona. Ostatecznie woli popaść w obłęd. Tymczasem niczemu winna Jole, posądzona o romans i wzięta do niewoli przez Herkulesa, układa sobie ostatecznie życie z Hyllusem. Hyllus to syn Herkulesa i Dejaniry. Role: sopran Cornelia Zink, tenor David Lee. Jestem zachwycona ich partiami śpiewanymi w duecie. W tytułowej roli Thomas Berau (bas) – w skrytości spodziewałam się więcej, ale mój mniejszy zachwyt tytułową rolą, zrzucam na zamieszanie, jakie działo się wokół mnie.
Scenografia
Intryguje mnie fakt, że za inscenizację, scenografie i kostiumy odpowiedzialny jest jeden człowiek – Nigel Lowery. Komplementarność w tym zakresie widać od razu. W mojej pamięci pozostaną charakterystyczne stroje dam z chóru. Niesamowite wrażenie po przerwie technicznej, kiedy oczom widzów ukazała się zupełnie inna scenografia. Gra świateł, gdy sztuka zbliżała się do finału. Spadająca na ziemię kurtyna, robiąca przejmujący hałas, jakby świat walił się na Dejanirę. Publiczność teatralna, w tym ja, rządna jest dziś efektów specjalnych. Miałam szczęście widząc ruch w orkiestronie, gdy trzeba było uderzyć w gong. Mimo przeczucie zbliżającego się hałasu, suma efektów tej inscenizacji, także mnie wyrwała na chwilę z siedzenia w powietrze.
Oklaskiwałam na stojąco jeszcze za nim podniosła się większość widzów. Spektakl godny zakończenia międzynarodowego Festiwalu.
Czego mi zabrakło?
Jednym słowem – artystycznego polotu. Duszy, którą widziałam w innych przedstawieniach. Miałam wrażenie, że nikt, poza dyrygentem, nie okazuje emocji niesiony akcją. Gra aktorska była tylko i wyłącznie rolą. W przypadku Romea i Julii, dałabym się pokroić za to, że Natalia Ścibak i Paweł Nowicki są prywatnie parą, a nie są. Zaznaczę, że siedziałam na tyłach sali i mogły umknąć mym oczom szczegóły. Nie korzystałam z lornetki, jak w przypadku opery Kniaź Igor.
Wstrzemięźliwość na scenie widoczna była nawet w scenografii. Pierwsza część idealna do słuchania. Siedząc z boku, miałam utrudnione oglądanie cząstek fabuły, bo zasłaniały mi ją kolumny 3 rzędy po 4. Znakomicie grały w scenach przechodzącego w układzie choreograficznym chóru, natomiast w przypadku partii solowych lub duetów, sprawiały, że umykała mi część wydarzeń.
To wszystko było precyzyjnie rozstawione, dobrze wyreżyserowane. W szkolnej skali ocen, jaka obowiązywała, gdy byłam uczniem, od 1 do 6, dałabym całości 5, może 5-. Uniesienie, euforia, więcej niż uporządkowany styl artystyczny, do tego przyzwyczaiła mnie ta wyjątkowa 25 edycja BFO, goście z Mannheim byli perfekcyjnie poprawni.
Ilustracją do wpisu jest malowidło przedstawiające Herkulesa ratującego Dejanirę z rąk Nessusa. Mitologia grecka, John Pinset, Wydawnictwo Literackie Kraków 1990