Mam dość, przestaję spłacać długi!
Pamiętacie moją czerwcową euforię, kiedy to wykrzyczałam światu, że zaczynam wojnę z długami i w ogóle łała łiła?… Sporo się wydarzyło od tamtego czasu, dlatego chcę podzielić się z Wami swoją nową decyzją o tym, że przestaję spłacać długi, poważnie!
Wzięłam się z wrogiem za rogi. Poznałam swego przeciwnika, zdobyłam wiedzę, zwiększałam dochody. Największym motywatorem, dumą i obrazem moich działań była mapa myśli. Byłam szalenie podekscytowana, gdy na spotkaniu dla przedsiębiorczych mam pani coach poprosiła nas o stworzenie mind map dla swojego największego marzenia. Moim marzeniem było spłacenie długów.
Miałam taką wenę, że wszystko wrzuciłam na kartkę a najwspanialsze było to, że uświadomiłam sobie, iż to nie jest mój start a raczej środek przygotowywania się do głównego starcia. Jednym słowem – okazało się, że już działam w kierunku naprawy swojej sytuacji. W nagrodę dostałam nawet buziak w policzek od prowadzącej :) Zajefanie! Tylko…
Czas kryzysu
… właśnie z chwili na chwilę temat zaczął mnie przerastać. Nie łapałam doła, tylko zauważyłam, że to jakoś nie to. Owszem robiłam rozpisane w mapie rzeczy, miałam satysfakcję z tych działań. Wiem, że to ciężka walka, ale patrzenie na mapę przestawało być nawet delikatnym zapłonem. Nie rozumiałam o co chodzi. 2-3 tygodnie później, gdy osiągnęłam wszystkie etapy i miałam je w garści, mapy w ogóle nie ruszałam.
Po drodze, poza edukacją finansową mocno zaczęłam zgłębiać tajniki rozwoju osobistego, stawiania celów, motywowania. Po kilku miesiącach przeczytałam książkę (komputeropis) mojej mamy, gdzie co drugi rozdział, było zdanie o moim niewystarczającym zarabianiu, braku etatu…
Wydźwięk negatywny
Nieoczekiwanie podczas jednej z lekcji motywacyjnej było o sile słów. Kształciłam się przecież w tym kierunku, o perswazji i manipulacji przerobiłam sporo literatury, o argumentowaniu pisałam pracę magisterską… i przy tym wszystkim (szewc bez butów chodzi) sama uziemiałam się coraz bardziej. Otóż uświadomiono mi: a po co będziesz pisać słowo dług albo np. obawa przed czymś itp.
Zbiorę XYZ zł
W mojej mapie myśli w centralnym okienku zamiast celu o spłacaniu długów, napisałam o zebraniu określonej kwoty pieniędzy. Minimalna zmiana w stosunku do całej mapy a… „konar znowu zapłonął”!… Opracowanie celu przestało mi ciążyć, stało się czymś w rodzaju komendy do działania. Przestało mieć oddziaływanie to, co w domyśle stanie się z tymi pieniędzmi.
Różnica pokoleń
Co do mamy. Mama nigdy nie rozumiała, że ja chcę mieć swoją firmę, być sobie szefem, sama szukać zleceń, zarabiać elastycznie. Osadziła swój mózg w 8-godzinnym trybie pracy dla mnie, kiedy sama była coraz to ciężej chora a ojciec pracując nie mógł jej pomagać. Do tego ta ciasna rama etatu, jej rosnące potrzeby pomocy, których pewnie nie była świadoma, co jakiś czas pisząc książkę jeszcze przyczerniała. Mieszkając z rodzicami, zapewne odrobinkę zaczarowało to i moje życie…
Teraz to rozumiem, jak potężna jest podświadomość! Czytając książkę po mamy śmierci, w tym zdania o sobie, że nie mogę, nie mam, nie zarabiam, robiło mi się przykro tu i teraz, nawet kiedy mam wielką moc pożeracza celów…
Nie żyję i nie pracuję po to, aby spłacać długi,
tylko zarabiać i zbierać pieniądze!
Dlatego jeden z celów na swojej linii zamieniłam nie na konkretne uciułane zarobki, tylko na efektywnie określoną w czasie kwotę, którą odłożę i tym samym… spłacę jedno z zadłużeń. I tak dalej, i tak dalej…