Jak zrobić strój Strażaka Sama?
Tobie też przebranie dziecka na bal spędza sen z powiek? Kupujesz, czy raczej bawisz się sama w projektantkę i kombinujesz? Strój Strażaka Sama zrobiłam wspólnie z mężem. Opisuję krok po kroku :)
Jak wszystko także i to przedsięwzięcie zaczęło się od pomysłu. Potem pojawił się przegląd propozycji internetowych, których kupienie w różnych konfiguracjach wyniosłoby ponad 100zł… Gotowe stroje ok. 70zł + przesyłka i i tak rozmiar raczej od 104 cm. Wniosek był jeden – trzeba to zrobić inaczej.
Nasz strój Strażaka Sama krok po kroku
Kask kupiłam w styczniu, w markecie. Były przygotowywane wyprzedaże. Znałam ceny z internetu – średnio 60zł wraz z przesyłką. Kupiłam za 40zł. Wybrałam ze stoiska zabawkowego, nie z przebrań, bo po balu nie chcemy stroju chować na kiedyś, tylko zostawić Kondziowi do zabawy w strażaka w domu. Wywiad wśród znajomych w sprawie reszty munduru.
Największy problem sprawiły żółte spodenki a strój strażaka Sama bez nich nie byłby tak charakterystyczny! W second handzie mogłam trafić lub nie. Gdyby kupić używane w internecie – koszt był minimum 20zł z przesyłką. Ostatecznie w second handzie znalazłam jednolity T-shirt. Pocięłam go i dosłownie obszyłam dobrze układające się na Kondziu dżinsowe spodenki. Po balu mam zamiar odpruć żółty materiał i spodenki będą noszone dalej na co dzień. Tak – dobrze widzicie, takie tępe nożyczki mamy :( ale chyba wyszło co?
Strój Strażaka Sama na bazie deszczówki
Za kurtką przeszłam kilka sklepów. Znalazłam nawet bardzo dobrą, wyszłaby 20zł, nówka w second handzie. Miała jednak jasnoniebieski kolor a chciałam coś w granacie. Po lekkiej obróbce, można by też ją nosić – była o 1-2 rozmiary za duża. Nie wzięłam jej jednak ostatecznie. Miała nawet poprzeczne odblaskowe paski. Potem trochę żałowałam.
Wracając do domu szukałam w myślach czegoś granatowego. Przypomniałam sobie o płaszczach przeciwdeszczowych z naszej podróży poślubnej… Obcięłam kaptur – powstał kołnierzyk. Położyłam na prochowcu Konrada bluzkę z długim rękawem i z zapasem odcięłam ceratę. Brzegi rękawów i boki zszyłam zwyczajnie nitką. Srebrne paski to samoprzylepna taśma do… izolowania przemysłowych pojemników na wodę… Guziki to karton falisty pocięte w kółka i oklejone tą samą taśmą. Przyszłam je białą nitką. Gdyby te srebrne dodatki były odblaskowe, zdjęcia z użyciem lampy mogłyby nie wyjść.
Pasek – został po babci Basi, ale ostatecznie nie planujemy dawać go jutro Kondziowi do przedszkola.
Buty dostaliśmy kiedyś od kogoś, zwyczajnie były! Okazało się, że idealnie pasują i wyglądają identycznie, jak w bajce, choć są wizytowe.
Latarka – w całości projekt i dzieło taty, oparte o doświadczenia z dzieciństwa i zabawy PRL. Część procesu tworzenia pokazuje na zdjęciu a więcej opowiemy w książce o zabawkach w PRL-u, nad którą w chwili pisania tego tekstu pracujemy.
Podsumowując – koszt 50zł + to co było w domu + kilka godzin pracy 4 rąk i 2 głów :)