Okulary dla kobiety… moja osobista historia…
Są niekwestionowaną częścią mnie! Gdy nie dotykają jednej z części mojego ciała, czuję się tak, jakbym była nieubrana a otoczenie mówi: jak nie Ty! Korzystam z nich od 3. roku życia. Nie zawsze je lubiłam. W moim przypadku nie ma zamiennika. Okulary dla kobiety. Okulary korekcyjne, bo o nich mowa…
… są bohaterami tego wpisu. Po latach jestem gotowa, by ruszyć temat. Jako dorosła kobieta i matka dwójki dzieci, mam na koncie odpowiednią ilość historii, by się nimi podzielić.
Zaczęło się w PRL-u ze szkłem
Moje pierwsze wspomnienia z okularami to wgniecenia na nosie i zasłonięte wielkim białym czymś jedno z oczu. Wagę szkieł czuję do dziś, gdy dotykam nosa. Przypominałam Natalię Kukulską z okresu dzieciństwa. Przez okulary leżałam w szpitalu, musiałam jeździć na ćwiczenia oczu, wstawiać autko z przezroczy do garażu itd. Wtedy rozumiałam, że przez okulary. Słowo 'wada’ zaistniało na etapie zadawania życiowych pytań jakoś w podstawówce. Przez te „denka od słoików” byłam wycofana, nieśmiała, niepewna siebie. Powiedzmy to sobie szczerze – okularnik = odmieniec.
Niezbyt słoneczny patrol…
Gdy mama zrozumiała jak bardzo przez ludzi ranią mnie okulary, zaczęłyśmy jeździć na drugi koniec miasta do optyka z najmodniejszymi oprawkami. Pamiętam swoje pierwsze cienkie oprawki – były różowe z wizerunkiem Myszki Miki. To było coś! Osobiście przeżyłam szok wagowy. Oprawki druciane cienkie bez zatapiania w przezroczystym grubym plastiku. Ozdóbki. Clou to jednak szkła, które nie były szklane a plastikowe! Nie dość, że lżejsze to za dopłatą ładnie zeszlifowane, by moje grubaski wydawały się chudsze.
Mimo wszystko na etapie podstawówki przeżyłam koszmar. Szczególnie w ostatnich klasach. Chłopacy (największe łobuzy) przezwali mnie Pamelą… Oczywiście nie byłam najatrakcyjniejsza dziewczyną w szkole, to była złośliwość a’la Anderson wprost z modnego wtedy Słonecznego Patrolu…
Jak z kreskówki
Liceum zaczynałam w czarnych plastikowych modnych oprawkach. Widziałam je w telewizji na nosach prezenterów i dziennikarzy. Bliskie mi profesje, imponowały mi od najmłodszych lat, to czemu nie sięgnąć po oprawki w ich stylu? Nikt takich nie miał. Okazało się to moją zmorą. Ponownie stało się przyczynkiem do zyskania ksywki, tym razem – Arabela (nie wiem jaki zapis, podobno bohaterka kreskówki). Kiedyś faktycznie trafiłam na obrazek dziewczyny w grubych czarnych okularach. Nie cierpiałam swojego pseudonimu, nie znałam postaci, jaką był inspirowany.
Pomijam fakt, że byłam wychowywana w poglądzie, że do liceum idą ludzie, którzy coś już mają w głowie takiego społecznego a nie prostackiego. Gdy słyszałam za plecami – słowo 'sowa’, coś we mnie pękało. Niewiele osób o tym wie, ale wracałam do domu, waliłam głową w ścianę i zanosiłam się płaczem. Wszystko przez okulary.
To była szkoła życia. Zrozumiałam, że mam prawo do bycia inną. Wtedy zaprojektowałam swoje pierwsze ubrania np. krótkie dżinsowe spodenki, do których zrobiłam na drutach nogawki. Wszyscy się oglądali… i wiesz co? Było mi wtedy idealnie! Wtedy właśnie poczułam co znaczy być sobą. To genialne uczucie i polecam je każdemu, być innym od tłumu! Na egzamin maturalny szłam w towarzystwie mojej drugiej połówki. Grzegorz był także inny od wszystkich, pracował zawodowo i to na świeżym powietrzu. My w książkach a on – opalony, jak po urlopie w egzotycznych krajach… To sa wspomnienia!
Nihil novi humanistko
Studia polonistyczne… Hmm… Tu raczej brak okularów powoduje zdziwienie, więc… byłam wśród swoich. Dopiero w świecie dorosłych z jakimś życiowym doświadczeniem, okulary nie wzbudzały sensacji. Jedyne komentarze pojawiały się , gdy zmieniałam oprawki, co przez większość życia czynię najczęściej raz na rok… W kobiecym środowisku każdy komplement dawał więcej pozytywnej energii, niż ważyły moje okulary z dzieciństwa. Mam na koncie około 20 takich naocznych metamorfoz.
Jak to jest nosić pensję na nosie?
Mam astygmatyzm, wadę na poziomie 5 plus oraz cylindry. Średnia cena oszlifowanych soczewek wyżej średniej klasy, robionych na zamówienie to około 1000 zł. Do tego dochodzi koszt oprawek. Los dał mi upominek, kosztujący mnie minimum najniższą krajową pensję…
Czy narzekam na swoją sytuację? Im dłużej żyję, tym miej! Zarabiając jako freelancerka i to autorka tekstów oraz książek, koszty okularów pomagają mi określać stawki. Oczy są dla mnie bardzo ważne i stanowią narzędzie pracy – muszą mieć istotne miejsce!
Okulary dla kobiety
Jestem matką. Przeżyłam okres, kiedy to miałam siebie na ostatnim miejscu w hierarchii wszystkiego. Tak, dla zdrowia psychicznego warto plasować swoją osobę nieco wyżej! Z matki w swoim sposobie myślenia stałam się człowiekiem, istotą, której coś się należy. Gdy przerobiłam i ten poziom myślenia o sobie, doszłam do wniosku, że kurczę, ale ja jestem kobietą i to całkiem wartościową kobietą! Przyszedł czas, by wyrazić to w wyglądzie.
W okresie studiów polubiłam mocne zmiany wyglądu, czyli jeśli wymieniałam okulary, w tym samym czasie szłam do fryzjera, najczęściej ścinałam i farbowałam włosy. Zmiany są kobiecie potrzebne. Obecną siebie lubię, chcę się czuć kobieco w okularach. Szukam stylu z ukłonem w stronę biznesu, ale pasującego do mnie. W tym roku nowe okulary pojawią się w listopadzie. Jestem ich bardzo ciekawa, bo mam zamiar po drodze zrobić dopasowanie kolorystyczne u stylistki i zaryzykować z barwą, której jeszcze w życiu nie nosiłam.
Tak to dzieciństwo i młodość wyprowadziły mnie na prostą. Ci co się śmiali, nie mają jakiś wielkich pozycji społecznych, czy status u majątkowego. Ja tymczasem poznałam siebie, wiem co lubię i chcę patrzeć na siebie, nie przez różowe, a przez kobiece okulary!